Moje dzieci zdecydowanie nie są już małe, a nasza ścieżka edukacyjna trwa od kilkunastu lat. Mamy doświadczenia z różnymi placówkami, ale dziś chciałam wrócić we wspomnieniach do sytuacji sprzed dziesięciu lat, kiedy moja najmłodsza córka rozpoczynała przedszkole.
Motywacja do szukania alternatywy
Edukacja alternatywna stała się bardzo popularna w ostatnich latach. Gdy moje dzieci były małe, placówek innych niż systemowe nie było jednak zbyt wiele, a świadomość potrzeb zmian w edukacji była jeszcze mniejsza niż dzisiaj. Doświadczenia z przedszkolem starszych dzieci nie było najlepsze i bardzo staraliśmy się znaleźć inną opcję dla najmłodszej córki.
Wtedy nie wiedziałam jeszcze co to jest wysoka wrażliwość, która zdecydowanie nie pomaga w adaptacji do klasycznych placówek edukacyjnych. Mocno czułam jednak, że koniecznie muszę poszukać dla najmłodszej innego miejsca, w którym jej wyjątkowość nie będzie stanowiła problemu.
Dziesięć lat temu niewiele widziałam również o edukacji alternatywnej i o tym, co może dać w porównaniu do systemu. Na pewno natomiast nie chciałam, żeby ktoś zmuszał moje dziecko do jedzenia lub spania, czego notorycznie doświadczaliśmy w poprzedniej placówce. Tylko tyle i aż tyle.
Wspomnienia z Finlandii
Moje pierwsze matczyne doświadczenia z przedszkolem miały miejsce w Finlandii, w Helsinkach. Pokazały mi one, jak może wyglądać relacja rodzica z przedszkolem i jak dzieci mogą być w nim traktowane.
Pełna otwartość na indywidualne potrzeby dzieci i rodziców, fantastyczny okres adaptacji przedszkolnej, ogromna życzliwość i akceptacja, codzienne aktywności na świeżym powietrzu właściwie niezależnie od pogody: to tylko niektóre pozytywy, które wyniosłam z przedszkola w kraju reniferów.
Więcej o tym w Artykule o adaptacji przedszkolnej.
Na rodzimym gruncie
Gdy już wróciliśmy do Polski obawiałam się, że ciężko będzie znaleźć podobne miejsce w Krakowie. W czasach mojego dzieciństwa powszechne były przecież "przechowalnie dzieci", gdzie raczej nie zastanawiano się nad jakością budowanych z dziećmi relacji, a o podmiotowym traktowaniu dziecka nikt nie słyszał.
Kiedy trafiliśmy do przedszkola samorządowego ze starszymi dziećmi, początkowo wydawało się, że mimo pewnych niedoskonałości (wiadomo, nie ma miejsc idealnych), jakoś damy radę. Przedszkole miało przestronne sale, duży ogród, kuchnię na miejscu, dwie panie do opieki w każdej grupie, a dzieci zaadaptowały się dość szybko i początkowo chętnie tam uczęszczały.
Jednak z czasem okazało się, że nie pasowaliśmy tam.
Być może fińskie doświadczenia zbyt mocno wyśrubowały nasze oczekiwania. Napotykaliśmy na spore trudności komunikacyjne z przedszkolną kadrą oraz doświadczyliśmy nieugiętego stanowiska dyrekcji przedszkola w temacie obowiązkowego leżakowania, a wręcz spania. A w grupie dzieci 4+ naprawdę wiele maluchów spać już w ciągu dnia nie chciało.
Często wywierano sporą presję na dzieci przy posiłkach, a do tego spędzanie czasu na zewnątrz, choć w teorii miało się odbywać, w praktyce prawie nigdy nie miało miejsca, bo zawsze z pogodą było coś nie tak.
Wszystko to zmotywowało nas do poszukiwania alternatywy.
Podsumowanie
Nasz ostatni, drugi rok w przedszkolu samorządowym był trudny i wyczerpujący. Zaczęło być dla mnie jasne, że nie ma co liczyć na zmiany, bo nawet jeśli zachodziły, to bardzo powoli.
Dlatego szukając rozwiązań możliwie najlepszych dla naszych dzieci i naszej rodziny, starszą córkę posłaliśmy do kameralnej szkolnej zerówki, a dla najmłodszej szukaliśmy przedszkolnej alternatywy.
Zapraszam do przeczytania Artykułu o tym, gdzie taką alternatywę znaleźliśmy.