Spotify podcast badge
Apple podcast badge
Google podcast badge
Youtube podcast badge


Strona podcastu w serwisie    Spotify for Podcasters

Transkrypcja


Czy edukacja zdalna to edukacja domowa

Intro

Dzień dobry! Nazywam się Kinga Pukowska, a to jest mój podcast Pozytyw Edukacji. Zapraszam do kontaktu: możecie do mnie pisać na adres kinga.pukowska@pozytywy.pl.

Smutne okoliczności przyrody

Mamy koniec stycznia 2022 roku. Dzieci i młodzież z klas starszych podstawówki i ze szkół średnich znów rozpoczęły edukację zdalną. Tak, właśnie dziś, 27 stycznia 2022 roku, na cały nadchodzący miesiąc, dzieci i młodzież przechodzą na edukację zdalną.

Część ma teraz ferie i od poniedziałku wróci do lekcji. Część jeszcze jest przed międzysemestralnym wypoczynkiem. Ale być może niektórzy właśnie kończą zajęcia zdalne w związku z kwarantanną całej klasy i nie wrócę już do sali lekcyjnej, bo znów czeka ich praca zdalna.

Trudne to, pewnie dla wszystkich.

Kiedy w 2020 roku dzieci i młodzież po raz pierwszy zostali przeniesieni na edukację zdalną, pojawił się taki głos, że teraz to cała Polska uczy się w systemie Edukacji domowej.

Pamiętam, jak byłam zapraszana na różne Live'y, do udziału w Webinarach, do Wywiadów, żeby podzielić się naszym doświadczeniem edukacji domowej. Bo skoro teraz wszyscy są w edukacji domowej, to może moglibyśmy jakoś pomóc.

Edukacja zdalna nie jest edukacją domową

Oczywiście, dzieci na edukacji zdalnej uczą się z domu, ale nie możemy powiedzieć, że jest to edukacja pozaszkolna.

Bo jednak nadal podlegają tym wszystkim systemom, wszystkim planom lekcji, muszą logować się o określonych porach, brać udział w zdalnych lekcjach. Nadal sprawdzana jest obecność, odbywają się kartkówki i sprawdziany i wszystko jest ustrukturyzowane.

W edukacji domowej nie mamy czegoś takiego. Nikt nie każe homeschoolers'om wstawać o 7:00 (czy o 7:59), żeby o 8:00 odpalić komputer i zalogować się na lekcje. Nikt nie mówi czego w danym momencie mamy się uczyć, ani nikt nie zadaje niespodziewanych pytań, w eter, na które nikt nie chce udzielić odpowiedzi.

Wielka improwizacja...

Edukacja zdalna okazała się być na początku ogromnym zaskoczeniem. Zdaję sobie sprawę, że było to trudne dla nauczycieli i dla uczniów.

I na pewno dla rodziców, którzy nagle stanęli w takich mało komfortowych okolicznościach zorganizowania młodzieży czy dzieciom odpowiedniej ilości sprzętu. Czasami wymagało to współdzielenia komputera czy laptopa, żeby każdy mógł trochę z niego skorzystać: dzieci w ramach lekcji, rodzice w ramach pracy. Wyobrażam sobie, jakie to mogło być trudne.

Myślę też o nauczycielach, którzy pewnie w dużej mierze zostali wrzuceni na głęboką wodę, bez odpowiednich narzędzi i przeszkolenia.

No i myślę też o uczniach.

Edukacja zdalna obnażyła trochę Relacje w edukacji, sposoby motywowania młodzieży i dzieci do pracy, kompetencje i umiejętności nauczycieli. Być może również zaangażowanie rodziców. I niestety, pokazała też, co się stało z naszymi dziećmi po kilku latach edukacji systemowej.

Kiedy dzieciaki idą do szkoły są megazainteresowane, chętne, kreatywne, pełne nadziei na ciekawą przygodę. Chcą się uczyć i chcą współpracować. Większość dzieci, które możecie spotkać w klasach pierwszych, to pełne entuzjazmu istoty, które bardzo, bardzo chcą.

Jak to się dzieje, że z czasem przestają chcieć? Jak to się dzieje, że kiedy zaczęła się edukacja zdalna, to jednym z głównych tematów było to, że dzieci będą oszukiwać, nie będą uważać, nie będą się uczyć, będą kombinować i na pewno trzeba będzie je bardziej docisnąć?

Jak to się dzieje, choć może to temat na inny podcast, że po wielu, wielu latach edukacji systemowej my, trenerzy kompetencji miękkich, organizujemy warsztaty z kreatywnego myślenia, z twórczego rozwiązywania problemów i inne, które wydawałoby się byłyby nie potrzebne, gdyby ten pęd do wiedzy i ta kreatywność, z którą przychodzą dzieciaki do pierwszej klasy, nie zostały w międzyczasie wyplenione?

Ale o tym może innym razem. Dziś o tym, dlaczego edukacja zdalna nie jest edukacją domową.

... która trwa i trwa

Czy mieliście okazję przysłuchiwać się lekcjom waszych dzieci? My nie jesteśmy w edukacji systemowej, więc nie braliśmy udziału w edukacji zdalnej, natomiast przez ostatnie dwa lata wiele można było się dowiedzieć od rodziców dzieci szkolnych i od samych uczniów.

Tak jak mówiłam wcześniej, zdaję sobie sprawę, że pierwsze tygodnie zdalnej nauki, to była trudna sytuacja:

  • i dla nauczycieli, którzy nie mieli narzędzi i nie mieli umiejętności,
  • i dla rodzin, które nagle musiały nauczyć się żyć na nowo, wspólnie, na małej powierzchni, nadeptując sobie raz za razem na swoje granice i czułe punkty,
  • i dla dzieci, które straciły kontakt z rówieśnikami, przestały chodzić na ulubione zajęcia i spotykać się z nauczycielami,
  • i dla rodziców, którzy musieli nagle nauczyć się dzielić swój czas pomiędzy pracę zawodową, opiekę nad dziećmi i wspieranie ich w nauce.

To były trudne tygodnie i trudne miesiące. Ale minęły dwa lata i, niestety, w niektórych szkołach niewiele się zmieniło.

Myślę sobie o tym, dlaczego edukacja zdalna tak bardzo wszystkim kojarzy się z edukacją domową. Czy sam fakt w jakim miejscu się to odbywa, od razu sugeruje, że taka forma edukacji to edukacja domowa?

Zdalnie i domowo - główne różnice

W edukacji domowej mamy ogromną swobodę. To my decydujemy czego się uczymy i w jakim czasie, kiedy i jakie egzaminy będą zdawane. I mamy dużo większy luz na co dzień.

Kiedy w 2020 roku rozpoczęła się edukacja zdalna, pamiętam przerażenie wielu rodziców. Pamiętam ich niepewność, jak to teraz będzie, jak Zmotywować dzieci do pracy, do nauki. Czy będą musieli bardzo je wspierać w tym, bo przecież nikt nie przygotowywał też dzieci do edukacji zdalnej. Nie dziwię się, że po takim doświadczeniu wielu rodziców nie wyobraża sobie w ogóle edukacji domowej.

W edukacji domowej nie mamy takiej pracy, jaką trzeba było wykonywać w edukacji zdalnej. Nikt nie każe dzieciom wysyłać zadań domowych na określony termin, nikt nie wysyła przez Librusa kolejnych wymagań. Nie ma sprawdzania zeszytów po zakończeniu edukacji zdalnej, nie ma innych wymagań, których naprawdę długie, długie listy słyszałam od różnych znajomych, bliższych lub dalszych.

Dlatego, przede wszystkim ta swoboda działania znacząco odróżnia naszą edukację domową od edukacji zdalnej.

Prawdą jest, że im mniejsze dzieci, tym więcej wsparcia potrzebują. Przede wszystkim nie zostawisz siedmiolatka samego w domu i nie da się ukryć, że szkoła ma tutaj pewną funkcję opiekuńczą.

Natomiast w kontekście edukacji, oczywiście w edukacji domowej zdarza się, że pomoc rodzica jest nieodzowna. Zresztą z małymi dziećmi też trochę przecież o to chodzi, że to my im pomagamy i pokazujemy różne rzeczy.

Ale na pewno nie ma takiej presji, bo nic nie musisz zrobić na już ani na wczoraj. To nie ty masz dopilnować, żeby dziecko dziś było przygotowane i żeby te zadania, które zostały zadane w Librusie na pewno znalazły się w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie.

Mamy dużo większy luz.

Edukacja domowa to nie jest kolejny etat rodzica.

O procesie i ocenianiu

To, czego doświadczyliśmy przez te dwa lata edukacji zdalnej, to też pewnego rodzaju ewolucja, zmiana. Coraz więcej nauczycieli naprawdę próbuje w różny sposób zaangażować swoich uczniów i w ciekawy sposób sprzedać im wiedzę.

Ale są niestety i tacy, którzy niespecjalnie widzą potrzebę zmiany swoich nawyków i sposobu pracy.

Wiadomo, że są pedagodzy z powołania i z pasją, i są tacy, którzy nie do końca chyba lubią swoją pracę. A być może nie do końca lubią też młodzież. Niestety Ocenianie jest tylko w jedną stronę: to tylko dzieci są oceniane. Nauczyciel, być może również w pewien sposób, ale na pewno nie tak skrupulatny jak uczeń.

No bo kto może ocenić nauczyciela w kontekście pracy z uczniami? To, że raz na jakiś czas ktoś pojawi się na wizytacji, zresztą zapowiedzianej, to jeszcze o niczym nie świadczy.

Uczniowie oceniani są stale, w sposób zapowiedziany i niezapowiedziany. Mają odpowiedzi ustne, kartkówki, sprawdziany, a ich wiedza jest bardzo dokładnie oceniana. W drugą stronę to tak nie działa.

Jesteśmy w procesie i się uczymy. I to jest okej. Nauczyciele uczą się, jak prowadzić lekcje zdalne. Ale dlaczego w takim razie, inaczej mamy traktować naukę dorosłych, którzy próbują odnaleźć się w nowej, zdalnej rzeczywistości, a inaczej uczniów, którzy mają umieć i mają się dostosować?

Dlaczego sami nie lubimy tego oceniania, znajdujemy tysiące powodów, dla których coś nie jest takie, jak być powinno, a jednak w stronę naszej młodzieży i naszych dzieci, to już nie działa?

Dlaczego edukacja zdalna to nie jest edukacja domowa? Dlatego, że w edukacji domowej mamy jeden egzamin z każdego przedmiotu. I to jest ten egzamin, który decyduje o promocji do kolejnej klasy. Nie mamy nie wiadomo jakiej ilości ocen cząstkowych. To nie jest tak, że każdego dnia można załapać plusa, minusa albo jakąś cyferkę.

Edukacja domowa w dużej mierze chroni dzieciaki przed ciągłym ocenianiem, jednostronnym ocenianiem. Jednym z powodów, dla których niektórzy rodzice przenoszą dzieci na edukację domową, jest właśnie ten brak zgody na to ocenianie.

A przecież ono jest stale obecne w edukacji zdalnej. Dlatego tym bardziej, nie możemy się zgodzić ze stwierdzeniem, że edukacja zdalna to edukacja domowa.

Różnica w podejściu

Edukacja domowa wspiera samodzielność i organizację pracy taką, jaka dla każdego jest najlepsza.

W edukacji zdalnej to wszystko jest odgórnie narzucone. Lekcje odbywają się według planu, sprawdziany i zadania domowe również zależą od tego, jak widzi to nauczyciel.

I jasne, możemy tutaj mówić o tym, że zarówno dzieci z edukacji domowej, jak i te uczące się zdalnie, potrzebują wsparcia, motywacji. Ale trudno o to w edukacji zdalnej, kiedy tak naprawdę jest presja i cały czas ta obecność na zajęciach zdalnych jest po prostu obowiązkowa.

I nic tu się nie zmienia, bo nadal młodzi spędzają bardzo dużo czasu przed komputerem, a potem muszę uczyć się jeszcze samodzielnie. Niestety, nie wszyscy nauczyciele podołali tej zmianie i w ciągu tych dwóch lat wypracowali swój styl pracy czy sposób przekazywania wiedzy w formie online. I nadal zdarza się, że młodzież musi być obecna na zajęciach, ale tak niewiele z nich wynosi, że potem i tak wszystko muszą przerobić samodzielnie w domu.

Edukacja domowa, nie da się ukryć, pomija ten etap siedzenia na lekcjach, z których nic się nie wynosi. Ale ma inny minus: wszystko trzeba przerobić samodzielnie, przynajmniej na takim poziomie, jaki jest niezbędny, żeby przedmiot zaliczyć i przejść do następnej klasy.

Pewność i stabilność

Dlaczego edukacja zdalna to nie jest edukacja domowa? Również dlatego, że nie wiadomo, ile potrwa.

W edukacji zdalnej wszystko jest zmienne: raz młodzież jest "na zdalnym", bo okazało się, że klasa ma kwarantannę. Albo teraz przez kilka tygodni cała Polska przechodzi na zdalne. I potem znowu wracamy do szkoły, do zwyczajów codziennych. I różnie to bywa, bo też wiem od młodzieży, że nagle okazuje się, że nauczyciel ma ogromną potrzebę nadrobić stracony czas, albo sprawdzić, czy aby na pewno młodzi pilnie uczyli się i uczestniczyli w zajęciach.

I ciągle zamiast współpracy mamy zabawę w kotka i myszkę. I udowadnianie sobie nawzajem, kto jest lepszy i mądrzejszy, i bardziej sprytny. W edukacji domowej mamy pewność, że dopóki z niej nie zrezygnujemy, to uczymy się w domu. Musimy zdać egzaminy i tyle.

Rozplanowanie pracy w edukacji domowej wygląda zupełnie inaczej niż w edukacji zdalnej. Sposób realizacji podstawy programowej jest zdecydowanie dowolny i nie ograniczają nas wymagania nauczyciela.

Podejście do oceniania można mieć bardzo różne. Są rodziny w edukacji domowej, gdzie ocena jest bardzo ważna. A są rodziny takie, gdzie ważne, żeby po prostu przejść dalej.

Nam zdarza się nie odbierać świadectw na czas. I nie wiemy, na jakie oceny nasze dzieci zaliczyły egzaminy. Tak naprawdę świadectwa, które jakkolwiek mogą się liczyć to świadectwo maturalne, a jeżeli po szkole podstawowej wasze dziecko wybiera się do stacjonarnej szkoły średniej, to pewnie świadectwo z ósmej klasy również będzie brane pod uwagę.

Ramy i swoboda

Edukacja zdalna zdecydowanie nie jest edukacją domową. Edukacja domowa to dużo większa swoboda, to - podejrzewam - znacznie mniej czasu przeznaczonego na naukę. To wolność wyboru, czego będziemy się uczyć i kiedy. I swoboda w porannej rutynie. Bo jak pewnie niektórzy z was wiedzą, cykl biologiczny nastolatka jest zdecydowanie inny niż dorosłego i wstawanie bladym świtem niespecjalnie służy nastolatkom.

A edukacja zdalna, to jednak nadal edukacja systemowa. W sztywnych ramach, ograniczona planem lekcji, w relacji z nauczycielem (i oby te relacje było jak najlepsze), oceniana i zmienna.

Bo, miejmy nadzieję, że po 27 lutego, edukacja zdalna zakończy się i dzieci i młodzież będą mogły wrócić do szkoły. Choć wiem, że są i tacy, którzy z tej edukacji zdalnej się cieszą.

Zachęcam was, jeżeli macie w domu ucznia, który właśnie jest na edukacji zdalnej, do przesłuchania się, jak wyglądają jego lekcje.

Zobaczcie, jaka atmosfera na nich panuje, w jaki sposób nauczyciel traktuje uczniów. Czy zbudował z nimi relacje?

Znowu o relacjach

Minęły już czasy, kiedy autorytet i szacunek były z nadania. Teraz naprawdę relacja jest naszą bazą. To właśnie na fundamentach dobrej relacji możemy budować z uczniami niesamowite rzeczy.

Dzieci i młodzież cenią autentyczność. I chcą być widziane i słyszane. Zobaczcie, jak to wygląda w edukacji zdalnej. Ja wiem, że nauczycielom jest ciężko, szczególnie kiedy widzą całą klasę na zasadzie okienek bez kamerek. I nawet nie wiedzą czy dzieci tam są, czy tylko słuchają z daleka.

To wszystko jest trudne. Tylko nie obarczajmy winą za to dzieci i młodzieży. To nie jest takie zero-jedynkowe. Edukacja zdalna obnażyła bardzo wiele mankamentów naszego systemu edukacji.

Nie da się tego naprawić w jeden sezon. Ale dobrze by było, żeby nie skupiać się na dzieciach, które nie słuchają, nie uważają, nie korzystają.

Generalnie nie ma sensu szukać winnych. Nauczycielom też pewnie nie jest łatwo i woleliby pracować w klasie szkolnej. Nie szukajmy winnych, szukajmy rozwiązań.

Wybór i jego konsekwencje

Edukacja zdalna to nie jest edukacja domowa. Myślę też jeszcze o jednym aspekcie. My wybraliśmy edukację domową. Wiedzieliśmy na co się piszemy i z czym to się je. To był nasz świadomy wybór: nasz i naszych dzieci.

A edukacja zdalna nie była niczyim wyborem: ani wyborem nauczycieli, ani wyborem uczniów, ani wyborem rodziców. I przepychanie się, kto ma gorzej i kto musi się bardziej starać, do niczego nie prowadzi.

Warto byłoby zobaczyć szanse i możliwości takiej sytuacji. I spojrzeć na wszystko z dystansem i życzliwością.

I tej życzliwości, ale też cierpliwości w oczekiwaniu na powrót do edukacji stacjonarnej, wam życzę.

Outro

Dziękuję bardzo za wysłuchanie kolejnego odcinka, to był podcast Pozytywy Edukacji. Ja nazywam się Kinga Pukowska i zapraszam was do kontaktu mailowego pod adresem kinga.pukowska@pozytywy.pl

Do usłyszenia!

Podoba Ci się ta treść?

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *