Kiedy decydujesz się na Edukację domową swojego dziecka, pewnie nie bierzesz pod uwagę, że kiedykolwiek wyślesz je na "zieloną szkołę".
Bo jak niby miałaby wyglądać szkolna wycieczka w edukacji domowej? A jednak, to możliwe!
Zobacz co robiliśmy na LED-owym wyjeździe do Wrocławia.
Planowanie
Pomysł na wycieczkę do Wrocławia wcale nie był mój. W ramach burzy mózgów i zbierania pomysłów na aktywności w całym roku szkolnym, młodzi wymyślili, że warto byłoby gdzieś wyjechać. Jedna z licealistek wzięła na swoje barki planowanie i poszukiwanie wrocławskich atrakcji.
Pierwotny plan był tak intensywny, że spokojnie mogliśmy spędzić we Wrocławiu tydzień. Wszystko zostało przygotowane bardzo skrupulatnie: z cenami, miejscami na mapie, dojazdem, propozycjami noclegu i wyżywienia.
Ustaliliśmy, że wyjazd lepiej zorganizować wiosną, kiedy dni będą dłuższe i temperatura wyższa. Pomysł trafił chwilowo do przechowalni, ale z nastaniem wiosny, w marcu wrócił na tapet.
Pochyliliśmy się nad nim ponownie, ostatecznie podejmując decyzję o terminie, miejscu noclegowym i realizowanych atrakcjach.
W podróży
Wyjazd został Zaplanowany w ramach kwietniowego spotkania LED. Próbując uwzględnić uwarunkowania terminowe zarówno moje jak i uczniów, wybraliśmy datę 18-19 kwietnia.
Niestety, termin nie przypadł do gustu naszym maturzystkom, które spędzają kwietniowe dni na rozwiązywaniu próbnych arkuszy maturalnych. Kilka innych osób wykruszyło się z powodu chorób i innych wydarzeń losowych. Dlatego w podróży ostatecznie spotkała się tylko połowa naszej grupy.
Nie przeszkodziło to jednak zupełnie w stworzeniu wspaniałej atmosfery i aktywnym spędzeniu dwóch dni w stolicy Dolnego Śląska.
Wyjazd rozpoczął się nieplanowaną niespodzianką: jedna osoba nie zdążyła na pociąg. Kolega wbiegł na peron chwilę po odjeździe naszego pociągu. Myślicie, że panika, dramat i koniec wycieczki?
Nic z tych rzeczy! Samodzielnie i szybko młody człowiek zorganizował się i dojechał do nas następnym pociągiem.
Atrakcje
Zwiedzanie Wrocławia zaczęliśmy oczywiście od zjedzenia obiadu. Bo przecież nie można delektować się architekturą czy sztuką na pusty żołądek. Trafiliśmy do obleganego Baru Miś, w którym za naprawdę symboliczne kwoty najedliśmy się i ruszyliśmy dalej.
Zaplanowane atrakcje zostały jeszcze raz zweryfikowane pod kątem naszych możliwości fizycznych, ilości czasu i wieczornych planów towarzyskich. Bo przecież przyjechaliśmy tu przede wszystkim po to, żeby spędzić razem czas.
Część z nas miała ogromną ochotę na doświadczenie wystawy Monet & Impresjoniści. Nie jest to klasyczna galeria, ani muzeum. Na wystawie można zobaczyć ponad 20 impresjonistycznych reprodukcji, a organizatorzy zadbali o auto-przewodnik, za pomocą którego z poziomu własnego telefonu można posłuchać opowieści o obrazach i ich autorach.
Na koniec, w zaciemnionej sali zanurzyliśmy się w impresjonistycznych wizjach różnych artystów. Interaktywny pokaz prowadził nas przez twórczość konkretnych malarzy, rzucając na ściany wybrane działa mistrzów.
Korzystając w wygodnych worków saco podziwialiśmy detale i kolory przy akompaniamencie klimatycznej muzyki. Impresjoniści w tym wydaniu to uczta wielowymiarowa i wielozmysłowa.
Druga część ekipy wybrała się w tym czasie w odwiedziny do Zoo Team. Oplatali swoje szyje wężami, głaskali włochate pająki i rozmawiali z jaszczurami różnej wielkości.
I po prostu nie mogli stamtąd wyjść, tak się im podobało! Każdemu według potrzeb: dla jednych doznania artystyczne, dla innych zoologiczne.
Integracja
Wieczorem skorzystaliśmy z gościnności jednej z naszych szkół. W wieku licealnym karimata i śpiwór brzmią przecież jak szczyt luksusu. Bez mrugnięcia okiem zrezygnowaliśmy zatem z nocowaniu w hostelu na rzecz przytulnej podłogi wrocławskiej sali grupy LED.
Warto było, bo wspólne rozmowy, gry i śmiechy do późna są lepsze niż jakakolwiek integracja.
Każdy sam zadbał o swoją kolację - jedni mieli kanapki, inni zrzucili się na pizzę w środku nocy (na wzór pracowników SOR, o których opowiadała nam pielęgniarka Zosia, goszcząca na jednym z naszych krakowskich spotkań LED), a jeszcze inny przygotowali sobie posiłek ze składników zakupionych w okolicznym spożywczaku. Pełna samodzielność.
Zwiedzanie
Drugiego dnia zwiedziliśmy wrocławskie Kolorowe podwórka. A potem wędrując przez Ostrów Tumski sprawdzaliśmy, czy zamontowane tam latarnie na pewno są gazowe.
Dalej ruszyliśmy do Kolejki Polinka, żeby przejechać nad Odrą i dalej spacerem dotarliśmy do Ogrodu Japońskiego.
Na koniec najwytrwalsi wspięli się na Mostek Pokutnic. Zwiedzanie zakończyliśmy obiadem w dobrze nam już znanym Barze Miś oraz spacerem wokół rynku. Wypadało znaleźć choć kilka krasnali, na szukanie których nie było czasu w naszym napiętym harmonogramie.
Ostatnim punktem programu, tuż przed odjazdem pociągu powrotnego, była jeszcze wystawa w Galerii BWA na Dworcu Głównym. Interesująca "Podróż do wnętrza ziemi" ma charakter "eseju wizualnego", jak przeczytaliśmy na stronie Galerii, i inspirowana jest historią powieści Juliusza Verne.
Bohaterowie książki dobywają podróż do wnętrza ziemi, jednocześnie podróżując w czasie. Ekspozycja łączy wątek podróży i węgla kamiennego, prezentując pracę w różnej technice: malarstwo, rzeźbę, kolaż, film, instalację czy fotografię.
Szkolna wycieczka w edukacji domowej - kiedy następna?
Nasza szkolna wycieczka okazała się bardziej niż udana. Wszyscy szczęśliwie wrócili do domów (co najbardziej zawsze cieszy dyrekcję i tutorkę).
Program naszej wyprawy był bardzo intensywny, a wręcz męczący. Będziemy mieć o czym rozmawiać na kolejnych spotkaniach.
I coś czuję, że już za chwilę zacznie się snucie planów na kolejną nie-szkolną wycieczkę.