Planując ebook 100 pytań o edukację domową poprosiłam rodziców o przykłady pytań. Jednym z często powtarzających się jest "Czy edukacja domowa nadaje się dla każdego dziecka?".

A gdyby tak odwrócić je odwrócić? Czy szkoła nadaje się dla każdego dziecka?

Przyzwyczajenie

Żłobek, przedszkole, a potem szkoła - tak wygląda najczęściej dziecięca "ścieżka kariery". W wielu rodzinach ten standardowy scenariusz traktowany jest jako coś oczywistego. Mało kto stawia sobie pytania "po co" i dlaczego".

Przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka. A skoro wszyscy dookoła korzystają z utartego szlaku żłobko-przedszkolno-szkolnego, czasem trudno zadziałać inaczej.

O ile potrzeba żłobków dla większości dorosłych jest jasna - powstały by wspierać aktywność zawodową rodziców, o tyle z przedszkolami czy szkołą sprawa ma się już inaczej.

Przedszkola i szkoły postrzegane są jako niezbędne placówki na drodze prawidłowego rozwoju naszych dzieci. Uznaje się je za miejsca, w których nasze dzieci nauczą się tego, co potrzebne do życia.

Mamy też nadzieję, że są tam zaopiekowane, a zatrudnieni specjaliści dbają o wsparcie mocnych stron i pomoc przy udoskonalaniu tych słabszych.

Jednak czy żłobek, przedszkole, a nawet szkoła są niezbędne do prawidłowego rozwoju dzieci?

Rozwój

Prowadząc Kluby Rodziców z dziećmi do lat 3 w Krakowie, w ramach działalności Fundacji Polekont, wielokrotnie rozmawiałam z rodzicami o rozwoju i opiece nad dziećmi.

Zauważyłam, że bardzo silnie zakorzenione jest przekonanie, iż placówki gwarantują rozwój, którego rodzic nie jest w stanie zapewnić. Ale czy to przekonanie jest prawdziwe?

Warto spojrzeć wstecz i zapoznać się z historią placówek przedszkolnych czy szkół. Przedszkola wywodzą się z ochronek, które powstawały w XIX wieku, by matki pracujące w fabrykach miały możliwość pozostawiania swoich dzieci pod czyjąś opieką.

A zatem kluczem do powstania przedszkoli nie był rozwój. Historia obowiązkowej edukacji ściśle wiąże się z przeciwdziałaniem analfabetyzmowi, ale biorąc pod uwagę poziom wtórnego analfabetyzmu w społeczeństwie (o czym pisałam w artykule o Edukacji domowej), ciężko działania powszechnej edukacji zaklasyfikować jako sukces.

Dodatkowo nie sposób nie zauważyć, jak wiele dzieci korzysta ze wsparcia korepetytorów, kursów i innych form dokształcania poza szkołą.

Czy nie jest to dodatkowy argument, że szkoła jako taka, nie sprawdza się dla sporej grupy dzieciaków?

Dostosowanie

Już od najmłodszych lat dzieci uczą się dostosowania do grupy. Często już całkiem małe dzieci korzystają z toalety na zawołanie, śpią z całą grupą i wykonują wszelkie polecenia dorosłych.

Im większa grupa, tym trudniej o zaspokajanie indywidualnych potrzeb. Oczywiście spora grupa dzieci akceptuje to i dostosowuje się. Tych, którzy mają problem z wejściem w narzucony schemat, traktuje się zazwyczaj ze zdziwieniem, czasem zniecierpliwieniem, a często szuka się przyczyn diagnozując różne odstępstwa od normy.

Czy widzicie, jak zwiększa się liczba tych dzieci? Tych, którym system mówi "nie mieścisz się w naszych normach, nie umiesz się dopasować"?

I oczywiście nie chodzi tu o dostosowanie się do pewnych zasad, które są niezbędne dla funkcjonowania grupy.

Raczej ciężko byłoby w tym samym momencie uczyć jedną klasę matematyki analitycznej, gry na bębenku i skoków w dal, bo takie byłoby życzenie konkretnych uczniów. Zasady są po to, żeby było nam łatwiej, żeby pewne rzeczy poukładać i zorganizować.

Ale zasady mają nam służyć, a nie utrudniać życie. Pytanie czy zasady pielęgnowane w skostniałym, hierarchicznym, a wręcz feudalnym środowisku szkolnym, rzeczywiście ułatwiają wszystkim życie?

Normatywność

Pojęcie normy kiedyś nie było takie oczywiste. Zdarzały się oczywiście sytuacje skrajne, gdy społeczność traktowała kogoś jak dziwaka. Czasem taki człowiek, odsunięty od reszty, kończył w samotni, pustelni czy w innym odosobnieniu.

Niektóre odmienności, choć gdzieś po ciuchu wytykane palcami, publicznie pomijano, ze względu na zamożność, pozycję czy zasługi danej osoby.

Pojawienie się tendencji do formalizowania normatywności znacząco utrudniło sprawę. Granice stały się ostre, a ci, którzy z dowolnych powodów nie pasują do wzorca, są piętnowani czy etykietowani.

Kiedyś ucznia, który nie dawał rady dogonić swoich rówieśników, traktowano linijką, klęczeniem na grochu lub wyzywano od osłów i tępaków. Dziś przemoc ma zdecydowanie bardziej zawoalowany charakter.

Dzieci nie wpisujące się w szkolne oczekiwana wysyłane są po diagnozy i opinie. Oczekiwane są orzeczenia i inne dokumenty, które mają pozwolić na indywidualne traktowanie.

A potem, gdy już mamy odpowiedni dokument, możemy bez ogródek podzielić społeczność klasy na tych "normalnych" i pozostałych.

Zadziwiające jest, że w niektórych klasach szkolnych ci "pozostali" zaczynają stanowić większość! A zatem czy nadal możemy mówić o normie, gdy to co normalne staje się mniejszością?

Wymagania

Patrząc na powody posyłania dzieci do placówek, niezależnie od etapu, można zauważyć, jak mało rodziców zadaje sobie pytania "po co" i "dlaczego". Gdy nasze dziecko wchodzi w wiek obowiązku szkolnego, wielu rodziców podąża za nim ślepo. Ot szkoła: my kończyliśmy, nasi znajomi, rodzina, to i nasze dzieci przez to przejdą.

Jednak piętno, jakie na wielu z nas odcisnęła powszechna edukacja, pokutuje pokoleniowo. Czasem w sposób bardzo nieuświadomiony.

Wymagania szkolne nie zawsze są jasne. Stale zmieniająca się podstawa programowa wcale nie podąża ani za nauką i wiedzą o funkcjonowaniu mózgu, ani za najnowszymi odkryciami czy doniesieniami ze świata nauki. Ani tym bardziej za możliwościami naszych dzieci.

Kiedy zapytamy dorosłych o materiał z głębokiej podstawówki, niejeden nie będzie widział o co chodzi. Ale dzieci muszą wiedzieć. Bo hołdujemy skostniałej hierarchii i przekonaniu, że być może kiedyś im się to przyda.

Warto jednak pamiętać, że wiedza, z której nie korzystamy, ulatuje z naszej pamięci. Tematy mało interesujące lub przedstawione w sposób nieciekawy, nie pozostają w głowie na długo.

Zakuć, zdać, zapomnieć - czy o to chodzi w powszechnej edukacji?

Różnorodność

Aby jednak nie popadać w skrajności chcę dodać, że są szkoły i są dzieci, które są do siebie dobrze dopasowane. Bezsprzecznie, synergia ta wiąże się zarówno z nastawieniem ciała pedagogicznego danej szkoły (co często wynika bezpośrednio z nastawienia i podejścia dyrekcji), jak i otwartością rodziców i charakterami dzieci.

Są w Polsce miejsca, gdzie dużo mówi się o podmiotowości dziecka, o jego indywidualnej ścieżce rozwoju.

Są także dzieci, które potrafią odnaleźć się w każdym miejscu, a ich silny charakter i wysoka rezyliencja pomagają dostosować się do wymagań otoczenia.

Nie ma dwójki takich samych dzieci, nie ma dwóch takich samych dorosłych. Różnorodność jest faktem, którego system szkolny często nie dostrzega, albo traktuje go bardziej jako problem niż zasób.

Dlatego, zdecydowanie, szkoła stacjonarna, systemowa i powszechna, nie nadaje się dla każdego dziecka.

Ba! Zaryzykuję stwierdzenie, że nie nadaje się dla znakomitej większości dzieci.

Czy szkoła nadaje się dla każdego dziecka? - podsumowanie

Zmiany społeczne, które sprawiły, że dziecko stało się pełnoprawnym członkiem społeczeństwa, ominęły system szkolnictwa. Nadal obowiązuje tu mocny system hierarchiczny, oparty na władzy i strachu.

Oczywiście są chlubne wyjątki, jednak trudno nie zauważyć nierównomiernego rozłożenia sił: nauczyciele, którzy wiedzą lepiej, uczą, wymagają oraz egzekwują i uczniowie, którzy mają się uczyć, słuchać i respektować zasady (które najczęściej są narzucone, a nie wspólnie ustalone).

Jesper Juul w swojej książce Kryzys szkoły: Co możemy zrobić dla uczniów, nauczycieli i rodziców? pisze o tym, jak dzieci walczą o swój głos. Głos, który jest uwzględniany co raz częściej w domu, brany pod uwagę w dyskusji publicznej, a w szkole często nadal pomijany.

Szkoła systemowa zdecydowanie nie jest miejscem dla każdego dziecka. Biorąc pod uwagę lawinowo rosnącą liczbę opinii i orzeczeń poradni psychologiczno-pedagogicznych można wnioskować, że jest miejscem dla coraz mniejszej liczby dzieci.

Warto o tym pamiętać rozważając ścieżkę edukacyjną dla swojego dziecka. Choć ustawowo to my, rodzice, musimy zagwarantować realizację obowiązku szkolnego i obowiązku nauki przez nasze dziecko, to powinniśmy uświadomić sobie, że obowiązek ten możemy zrealizować na wiele różnych sposobów.

Podoba Ci się ta treść?

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *