Spotify podcast badge
Apple podcast badge
Google podcast badge
Youtube podcast badge


Strona podcastu w serwisie    Spotify for Podcasters

Transkrypcja


Na jakie rozterki i trudności napotykają rodzice dzieci w edukacji domowej?

Intro

Dzień dobry! Nazywam się Kinga Pukowska, a to jest mój podcast Pozytywy edukacji.

Pomagam rodzicom znaleźć właściwą ścieżkę edukacyjną dla ich dzieci. Jeżeli masz jakieś pytania, których nie masz komu zadać, zastanawiasz się co wybrać dla twojego dziecka, możemy się Umówić na spotkanie i porozmawiać, jakie są opcje.

Zapraszam również na Instagram, gdzie staram się bywać w miarę często, a także do zapisania się na Newsletter. Który próbuje pisać regularnie, ale przy różnych obowiązkach wychodzi to czasami lepiej, a czasami gorzej.

Rozterki i trudności

W dzisiejszym odcinku chciałam opowiedzieć ci troszkę o tym, z czym mierzą się rodzice dzieci w edukacji domowej. Bo to nie zawsze jest proste, kiedy jesteś jedynym w swoim otoczeniu, jedynym w swoim środowisku. I wszyscy patrzą na ciebie troszkę jak na aliena.

No bo kto to wymyślił, żeby dzieci nie chodziły do szkoły. Szkoła jest, była i będzie, i wszyscy ją kończyliśmy, więc po co wymyśleć jakąś edukację domową. A może twoje dzieci są chore albo potrzebują jakiegoś specjalnego traktowania z powodów zdrowotnych albo intelektualnych?

Rodzice dzieci w edukacji domowej często mierzą się z różnymi trudnościami i często to mierzenie się jest bardzo samotne. Bo w otoczeniu ciężko znaleźć kogoś o podobnych wartościach i podobnych poglądach.

Rola rodzica i rola nauczyciela

Zapytałam moją społeczność o to, z czym mierzą się rodzice edukacji domowej i jakie trudności widzą w prowadzeniu takiej edukacji.

I myślę, że takim bardzo, bardzo cennym i celnym wskazaniem było: jak rozdzielić rolę rodzica od roli nauczyciela.

Nawiąże tutaj do szkolenia tutorskiego, w którym brałam udział kilka lat temu, gdzie na samym początku padły słowa, że nie sposób być jednocześnie rodzicem i tutorem. I myślę sobie, że bardzo podobnie jest z byciem nauczycielem.

Ciężko jest rozdzielić te dwie role. A przecież jesteśmy przede wszystkim rodzicami naszego dziecka. Dlatego myślę sobie, że to nie jest łatwe, żeby odpowiedzieć na to pytanie. I myślę, że może być to bardzo, bardzo indywidualne.

Bo jeżeli sami sobie nie narzucimy takiej roli nauczyciela, to oczywiście, że możemy funkcjonować w edukacji domowej bardzo sprawnie. Małe dzieci uczą się przecież przy okazji i w różnych sytuacjach.

I wcale nie musimy podnosić tematu realizacji podstawy programowej, żeby iść dalej. Starsze dzieci podstawę programową mogą coraz częściej realizować samodzielnie, bez naszej pomocy. Jak to zrobić? No cóż...

W każdym domu może to wyglądać troszkę inaczej. Zapewne prościej jest, jeżeli decyzja o edukacji domowej jest decyzją twojego dziecka. Jeżeli naprawdę wypływa z jego woli i chęci, a nie jest na tej edukacji domowej, bo rodzice kazali.

Są takie dzieci, które chciałyby spróbować szkolnego życia i być może będzie im trudniej zmotywować się do samodzielnej pracy.

Ale znakomita większość homeschoolers'ów to są dzieciaki, które naprawdę wiedzą, że chcą być w domu i realizacja podstawy programowej jest dla nich pewnego rodzaju warunkiem niezbędnym, aby w tym domu pozostać.

Dlatego tu, w starszych klasach, można troszkę odejść od tej roli osoby, która ma uczyć, przypominać, powtarzać i wyjaśniać, a bardziej wchodzić w rolę towarzysza. Wspieracza. Kogoś, kto przypomina, planuje, próbuje wesprzeć, kiedy pojawiają się trudności i jakaś niechęć.

I przypominać po co to wszystko.

Nie po to, żeby zadowolić mamę i tatę, ale po to, żeby czegoś się dowiedzieć. No bo umówmy się, że w podstawie programowej bywają i ciekawe kawałki. Ale przede wszystkim po to, żeby w tej edukacji domowej pozostać. A żeby pozostać, trzeba zdać egzamin.

Myślę sobie, że to też wymaga pewnej transformacji nas, dorosłych, jak to czasami mówię - produktów systemu.

No bo jeżeli skończyłeś edukację systemową, skończyłaś edukacja systemową z bardzo dobrymi wynikami i w swojej historii masz świadectwa z czerwonym paskiem...

I być może przywiązanie do ocen, i tego czy twoje dziecko zdało na czwórkę, piątkę czy na dwóję albo tróję, to będzie Ci trochę trudniej przestawić się i odpuścić w niektórych sytuacjach.

Ale to, co myślę że wielu rodzicom pomaga, to priorytety. My przede wszystkim jesteśmy rodzicami naszych dzieci. Przede wszystkim je wspieramy, rozumiemy, staramy się być uważni i wrażliwi.

A dopiero na drugim miejscu stajemy się ich wsparciem w edukacji. Czasami być może nauczycielem, bo trzeba coś wyjaśnić, coś na czym się znamy, ale przecież to jest częsty problem, że nie pamiętamy już niektórych tematów z naszej szkoły podstawowej czy średniej.

No i tu pojawia się jakby pewien dylemat: czy powtarzać i uczyć się tego na nowo, czy poprosić o pomoc kogoś innego.

Nigdzie nie jest napisane, że edukacja domowa ma polegać na tym, że to rodzic staje się nauczycielem i że to rodzic ma uczyć swoje dziecko.

Owszem, to rodzic bierze odpowiedzialność za edukację swojego dziecka, składa stosowne oświadczenia, będzie pilnował, aby dziecko przystępowało do egzaminów klasyfikacyjnych, rocznych.

Ale nigdzie, naprawdę nigdzie nie jest napisane, że to rodzic ma każdego dnia usiąść i wymagać, tłumaczyć i stać się nauczycielem. Edukację domową można realizować naprawdę na bardzo, bardzo wiele sposobów i edukacja domowa ma tyle twarzy, ile rodzin, które się na nią decydują.

Podsumowując, jak oddzielić rolę rodzica od roli nauczyciela? Najlepiej od samego początku jej nie miksować i mieć jasne priorytety w głowie.

Bo ważniejsze jest to, jaką Relacje zbudujemy ze swoimi dziećmi jako rodzice, a dopiero jako kolejne bierzmy pod uwagę wyniki w edukacji.

I pamiętajmy, że możemy prosić o pomoc: to nie tylko my musimy naszym dzieciom tłumaczyć materiał.

Jak zmotywować dzieci do pracy

To też było jedno z ważnych pytań. No bo jeżeli to my przebywamy z naszymi dziećmi cały czas i to my jesteśmy odpowiedzialni za ich naukę, to samo przez się pojawia się pytanie: Ale jak to zrobić, żeby im się chciało?

Ja mam pewien problem z tym, żeby zmuszać dzieci do uczenia się podstawy programowej i oczekiwać, że na pewno będą robiły to z radością i chęcią. Bo nie wszystko w tej podstawie programowej je interesuje.

Być może nie jest to ich moment? Może ten czas na uwrażliwianie na pewne tematy pojawi się później? A może sposób w jaki te tematy są realizowane w ramach podstawy programowej jest po prostu mało ciekawy?

Więc myślę sobie, że czasami jest trudno wyzwolić tą motywację wewnętrzną, ten pęd do wiedzy, i tą chęć poznawania czegoś nowego.

I tu, myślę, bardzo dużo zależy od naszej relacji. Bo jeżeli nasza relacja jest silna, oparta naprawdę na stabilnych fundamentach, to choć nie jest to zawsze łatwe, możemy rozmawiać o tych celach, czasami dalekosiężnych.

O tym, do czego się zobowiązaliśmy. O tym czym grozi nie uczenie się, niepodchodzenie do egzaminów, nierealizowanie takiego minimum, na które warto się umówić i dogadać. Żeby pokazać dziecku, że to przecież nie dla mnie, nie dla taty, ale z zupełnie innego powodu trzeba usiąść do tych książek i do tego materiału.

Oczywiście mówię tutaj o realizacji podstawy programowej w ramach zgody na realizację obowiązku szkolnego i obowiązku nauki poza szkołą. Takie dzieci przystępują do egzaminu rocznego i muszą wykazać się znajomością przynajmniej części podstawy programowej.

Nie mówię tutaj o unschooling'u, który pozwala na totalną swobodę i rezygnację z wytyczonych ram.

Bo oficjalnie w naszym kraju unschooling nie jest legalny. Zawsze dzieci podchodzą do rocznych egzaminów klasyfikacyjnych.

Pojawiło się też pytanie...

Co zrobić, kiedy dzieci nas nie słuchają?

Słyszą, ale nie słuchają. To jest dla mnie temat nie do końca związany z edukacją, a jednak bardzo mocno związany z relacją. Bo myślę sobie, że taki paradygmat tego, że dzieci mają nas słuchać jest bardzo silny, ale jest to przekonanie, które dla mnie jest trudne i chyba trochę nawet obce.

Bo tu znów wróciłabym do relacji. Bazując na tym, że mamy relacje i możemy się dogadać, można próbować wypracowywać pewnego rodzaju - może nawet nie kompromisy - ale jakieś zasady, które pomagają nam funkcjonować w harmonii. To nie zawsze będzie działało, bo myślę sobie, że trudno jest oczekiwać od drugiego człowieka, że będzie nam posłuszny.

Myślę o tym, że łatwiej jest uwzględnić czyjeś potrzeby, jeżeli nasze potrzeby są zaspokajane. Łatwiej jest wziąć pod uwagę czyjeś zdanie, jeżeli nasze zdanie również jest brane pod uwagę.

I myślę sobie, że ta wzajemność tyczy się nie tylko dorosłych, ale i dzieci. I dzieci dość często chcą realizować potrzeby tak, by uwzględniać bliskich sobie dorosłych. I nie zawsze jest to proste, bo przecież priorytety naszych dzieci mogą być inne. Potrzeby naszych dzieci mogą być inne. Różne rzeczy mogą ich w danym momencie interesować.

Ale myślę sobie, że przecież my mamy bardzo podobnie. I kiedy ktoś z nas pracuje nad czymś bardzo, bardzo intensywnie, to wcale nie ma ochoty w danym momencie zawołany przez inną osobę, odrywać się i robić coś, co ta druga osoba uważa za ważne i pilne. Dzieci mają bardzo podobnie.

Dlatego myślę o tym posłuszeństwie, o tym słuchaniu, z pewnym dystansem. Myślę, że uwzględnianie nawzajem swoich potrzeb sprawia, że z czasem łatwiej jest nam się dogadać. A i nasze dzieci uwzględniają nasze potrzeby, jeżeli tylko mogą.

Nasze dzieci są z nami tylko przez chwilę.

Dobrze by było, gdyby nauczyły się podejmować decyzje samodzielnie i robić to z korzyścią dla siebie.

Dlatego myślę o tych posłuszeństwach i o tym słuchaniu z pewnym naprawdę dużym dystansem. Co kryje się za tą potrzebą posłuszeństwa i słuchania? Czy my zawsze wiemy lepiej, co jest dla naszych dzieci najlepsze?

A może warto porozmawiać? Sprawdzić, co dzieje się po drugiej stronie. No i oczywiście, że wszystko zależy od wieku naszych dzieci.

Bo te małe, które sprawdzają swoją autonomię, sprawdzają granice swojego rodzica, działają troszkę inaczej niż te starsze, które już szukają swojego ja. Które budują swoją tożsamość, które pomału wychodzą w świat i oddalają się od nas.

I to my musimy się chyba pogodzić z tym, że nadejdzie taki moment, kiedy nasze dzieci nie będą nas słuchać, będą żyć swoim życiem. Ale przecież o to właśnie chodzi: bo wychowujemy nasze dzieci dla świata, a nie dla siebie.

Samotność

Z czym jeszcze mierzą się rodzice w edukacji domowej? Ja myślę, i często też to słyszę, że rodzice mierzą się naprawdę z ogromną samotnością i brakiem zrozumienia.

I to jest kawałek, którym naprawdę warto się zaopiekować. Warto znaleźć sobie innych, podobnych sobie: czy to będą grupy na Facebook'u, czy jakieś inne kontakty, dobrze mieć kogoś, kto wie o co chodzi w edukacji domowej. I potrafi nas zrozumieć.

Jak wysłuchacie sobie Odcinek z Olą i Marcinem Sawickimi, Ola tam bardzo wyraźnie mówi o tym, że jeżeli nie znajdziemy swojej wioski, nie znajdziemy swojej grupy wsparcia, to jedna impreza rodzinna, gdzie spotkamy się z krytyką i z różnego rodzaju trudnymi pytaniami, będą powodowały różnego rodzaju frustracje i zawahania po naszej stronie.

A jeżeli mamy zaplecze, mamy znajomych, którzy myślą podobnie, to będzie nam po prostu łatwiej.

Wioska wsparcia to jest w ogóle taki kawałek, o którym bardzo dużo mówimy też w Fundacji Polekont, którą prowadzę w Krakowie.

Budujemy tutaj kluby rodziców dla rodziców z małymi dziećmi i spotykamy się nie tylko po to, żeby dzieci mogły się pobawić, ale przede wszystkim po to, żeby rodzice mogli posłuchać siebie nawzajem.

Że każdy z nich mierzy się z podobnymi problemami. Że te problemy często przychodzą, zmieniają się z wiekiem dzieci, i że da się to przetrwać.

Myślę, że przydałaby się taka wioska wsparcia dla rodziców dzieci z edukacji domowej.

Szczególnie tych, którzy zaczynają albo są pionierami w swoim otoczeniu. Myślę o stworzeniu takiej grupy dla rodziców, którzy chcieliby pod skrzydłami Pozytywów edukacji rozwijać się i rozmawiać o tym, jak może wyglądać ich edukacja domowa.

Czy byłabyś, byłbyś zainteresowany taką wioską? Daj znać!

Możesz do mnie napisać kinga.pukowska@pozytywy.pl, albo skomentować ten podcast na stronie Pozytywy.pl.

A ja będę wiedzieć, że idea zbudowania wioski ma sens.

Rozterki i trudności - outro

A jakie ty masz trudności, rodzicu dziecka w edukacji domowej? Albo czego się obawiasz, jeżeli myślisz o edukacji domowej swojego dziecka?

Napisz do mnie! A może chcesz ze mną o tym porozmawiać w ramach kolejnego odcinka podcastu Pozytywy edukacji?

Zachęcam serdecznie do kontaktu kinga.pukowska@pozytywy.pl. Zróbmy razem coś dobrego.

A tymczasem czekam na was na Instagramie, na stronie Pozytywy.pl. Zachęcam również do zapisania się na Newsletter. Może niebawem uda mi się te listy do was pisać jeszcze częściej 🙂

Dziękuję za uwagę i zapraszam na kolejne odcinki. Do usłyszenia!

Podoba Ci się ta treść?

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *